Początek czerwca 2016 był dla mnie okresem przygotowań do kolejnych wyjazdów. Postanowiłem więc uporządkować też sprawę mojego telefonu. A dokładniej przenieść mój nr z Play do sieci PLUS. Przy okazji dowiedziałem się, że mimo iż umowa kończy mi się za 3 tygodnie, ja będę musiał płacić do Playa jeszcze jeden miesiąc. Zbyt późno podpisałem rezygnację z czegoś co i tak mi się kończyło (przedłużą mi automatycznie). Nic to.
Podpisuję stosowny dokument i po 2 dniach witam się z uśmiechniętym kurierem, który dostarcza mi umowę do podpisania i następnie wręcza pudełko z telefonem. I tu okazuje się, że telefon zepsuty. Spisujemy, więc zgodnie z procedurą, odpowiednie dokumenty reklamacyjne i spokojnie czekam na wymianę telefonu.
Po tygodniu dzwonię do PLUSa i dowiaduję się, że wszystko OK, że procedura musi trwać. Po kolejnym tygodniu i kolejnym moim telefonie proszą mnie abym wysłał na ich email skan mojej reklamacji podpisanej przez kuriera. 14 czerwca wysłąłem. Po kolejnych tygodniach dowiaduję się, że z dniem 28 czerwca przyjęto moją reklamację. Od tego momentu co kilka dni albo wysyłam ponaglenie emailem albo dzwonię na infolinię, gdzie miły głos niezawodnie informuje mnie, że oczywiście uczynią co w ich siłach aby sprawę załatwić jak najszybciej. A czas sobie płynie...
Dwa dni przed 28 lipca niespodzianka! Mam telefon z PLUSA od Pani Magdaleny Mozdrzyńsxxxx, która informuje mnie, że przejęła sprawę i bardzo zależy JEJ aby wszystko szybko załatwić. Przy okazji dowiaduję się, że PLUS usilnie szuka mojego zepsutego telefonu w swoich magazynach. No i nie dziwne bo leży on na mojej półce w domu. Przyznać muszę, Pani jest szybka – i nie podejrzewam, że dlatego, iż za 2 dni kończy się ustawowy czas załatwiania reklamacji, liczony od przyjęcia zgłoszenia.
Po 4 godzinach mam na emailu potwierdzenie, że sprawa rozpatrzona pozytywnie, że dostanę jeszcze odszkodowanie. Po kolejnych 3 godzinach do drzwi puka kurier i umawia się na odbiór uszkodzonego telefonu. No, a ja znów uspokojony czekam na przysłanie nowego aparatu.
Mija kolejny tydzień. Zniecierpliwiony pisze list do Pani Magdaleny i do działu reklamacji PLUSA. Po kilku dniach jest odpowiedź! Z dniem 3 sierpnia zarejestrowano moją kolejną reklamację. Czyli mają co najmniej do 3 września czas na USTOSUNKOWANIE SIĘ. A ja czuję się dokładnie jakby ktoś mnie p… (nie napisze o jakiej czynności seksualnej myślę bo mogą czytać nieletni). Oczywiście odpisuję, że to pewnie pomyłka.
Ale dziś dowiedziałem się, że jednak nie. Tym razem się pośpieszono i już mam odpowiedź:
"Wyjaśniam, że Polkomtel świadczy usługi telekomunikacyjne w ramach zawartych z Klientami Umów o świadczenie usług (…) Usługi telekomunikacyjne oferowane przez sieć Plus są zapisane w module karty SIM i w związku z tym awaria aparatu nie ma na nie wpływu - są one zakodowane na karcie SIM i cały czas dostępne. Wyjaśniam, że nie gwarantujemy aparatów zastępczych w przypadku uszkodzenia posiadanego sprzętu. Mam nadzieje, że powyższe wyjaśnienia są wystarczające.
Z poważaniem. Renata Nowaczxxx. Doradca Klienta"
Z tej korespondencji rozumiem że nikt z PLUSA nie odpowiada za dostarczenie mi sprawnego telefonu, że ten mój zepsuty został ode mnie wyłudzony. No i że wszystko jest wyjaśnione i OK. Więc pojawia się pytanie czy telefony w Polsce to jakiś wyjątkowy produkt, który kupujemy bez gwarancji? Mój wniosek jest jeden: chyba wszystkie telefonie komórkowe dymają klientów. A PLUS to już na pewno!
Ludzie uważajcie i ostrzegajcie innych!
W końcu zdesperowany trafiłem do Rzecznika Konsumentów. Dosyć szybko telefon mi wymieniono. Niestety telefon okazał się być wyjątkowo marny jeśli chodzi o trwałość. Po tygodniu raz mi upadł i zaraz szybka popękała. Słabizna. Znów mam badziewie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz